Zygmunt
Trzeci z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski,
mazowiecki, żmudzki, inflancki, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i
Wenedów, wielki książę Finlandii, Karelii, Ingrii, książę Estonii, Rygi, Mazur,
Wolina i dziedzic Łotwy, tytularny król Jerozolimy (roszczenia Brienne)
Zygmunt
III Waza urodził się 20 czerwca 1566 r. w więzieniu, na zamczysku Gripsholm,
gdzie osadzeni byli jego rodzice – Jan wielki książę Finlandii i Katarzyna
Jagiellonka, królewna polska. Para książęca nie była w więzieniu traktowana
tak, jak traktuje się innych królewskich więźniów (vide Jan II Dobry, król Francji uwięziony w Anglii), nie zaspokajano ich potrzeb do
tego stopnia, że Katarzyna musiała kupować koszule od strażników, by robić z
nich pieluszki dla swego syna. Niewola nie trwała jednak długo i wkrótce po
uwolnieniu Jan zasiadł na tronie Szwecji, jako Jan III, a mały Zygmunt został
automatycznie dziedzicem tronu Eryka Zwycięskiego.
Wychowywany
w atmosferze wywołującej swoiste rozdwojenie jaźni, która wyraźnie odbiła się
na psychice wyjątkowo wrażliwego młodzieńca. Jego ojciec Jan był zagorzałym
luteraninem, matka gorliwą katoliczką. Do Zygmunta jednak bardziej niż nauki
mistrza Lutra trafiały pouczenia przebywających w otoczeniu Jagiellonki
jezuitów, którzy zakorzenili w królewiczu posuniętą do przesadnej dewocji gorliwość.
Jan niby nie miał nic przeciwko, chciał żeby nauczyciele wychowywali jego syna w
nadziei obu królestw [tj. Szwecji i Rzeczypospolitej], jednak niechęć
Zygmunta do uczestnictwa w nabożeństwach luterańskich prowadziła do konfliktów
ojca z synem. Jan pewnego razu publicznie spoliczkował Zygmunta, który usilnie
odmawiał pójścia na nabożeństwo protestanckie. Przyszli, protestanccy poddani, z
całą pewnością również niechętnie patrzyli na królewicza-papieżnika, który mógł
pchnąć, niczym Krwawa Maria I w Anglii, kraj na tory naznaczonej krwią i mordem
rekatolicyzacji. Nakłaniany do zmiany wyznania Zygmunt oznajmił: Już ja nie
cenię królestwa mego tak wysoko, abym je za niebieskie pomieniał.
W 1586
r. Zygmunt został wybrany na króla Polski dzięki wsparciu swego ojca oraz
swojej ciotki Anny Jagiellonki, która nie szczędziła grosza, by szlachta
wybrała jej ukochanego Zysia, a także
dzięki temu, że pozbawiony mocnego zaplecza dynastycznego, pochodzący z
parweniuszowskich w oczach świata Wazów królewicz nie będzie miał, w
przeciwieństwie do swego głównego kontrkandydata Maksymiliana Habsburga,
aspiracji absolutystycznych. Nie bez znaczenia było również pochodzenie obu
kandydatów. Szlachta przywiązana do tradycji chciała na tronie Jagiellona,
który to warunek spełniali obaj kandydaci, gdyż Zygmunt był Jagiellonem po
matce, Maksymilian zaś po babce, którą była Anna Jagiellonka królewna
czesko-węgierska. Wbrew lansowanemu hasłu, podobnie jak to miało miejsce w
przypadku Anny Jagiellonki, szlachta nie chciała króla Piasta, ale króla
Jagiellona, a Piastem Zygmunt był dopiero w pokoleniu siódmym, również po
kądzieli, gdyż z jednej strony pochodził od Eufemii, rodzonej siostry
Władysława I Łokietka, a z drugiej od Elżbiety, pierworodnej córki Kazimierza
III Wielkiego. W Zygmuncie dodatkowo widziano spełnienie idei, która pojawiła
się za czasów rządów Zygmunta Augusta o dominium
Maris Baltici.
Jednak
o ile Polacy spodziewali się nowego wojowniczego Jagiełły, czy mistrza
matrymonialnych rozgrywek Kazimierza IV srodze się zawiedli, gdyż ich panem
został dziwny, ponury, uparty młodzieniec, którego nie dało się lubić. Oschły,
zdystansowany król, tuż po przyjeździe do Polski został powitany wygłoszonym
przez potężnego kanclerza Jana Zamoyskiego przemówieniem, z ówczesnym zwyczajem
wyjątkowo kwiecistym (i z całą pewnością wyjątkowo nudnym), na które
odpowiedział zaledwie kilkoma zdawkowymi słowami. Wówczas Zamoyski zwrócił się
do Marcina Leśnowolskiego, jednego z posłów wysłanych do Szwecji po królewicza,
mówiąc: A cóżeście za nieme diablę
przywieźli nam ze Szwecji? Taka osobowość króla ukształtowała się w
Szwecji, w niekonsekwentnym wychowaniu surowego ojca i łagodnej matki. Szlachta
ukuła o dziwacznym królu powiedzenie: Tria
T fecerunt Regi vae: Taciturnitas, Tarditas, Tenacitas (Trzy T
wyrządziły zło naszemu królowi: małomówność, upór, powolność). Tym trzem T,
stawiającym króla w negatywnym świetle, przeciwstawiano trzy P, podkreślające
jego cechy pozytywne: pius ‒ pobożny, parcus ‒ oszczędny, pertinax
‒ wytrwały.
Zygmunt, mimo dobrego
wykształcenia i znajomości kilku języków (szwedzki, polski, łacina, niemiecki,
włoski oraz upodobania w hiszpańskim),
nie miał najmniejszego przygotowania do rządzenia. Szczególnie do rządzenia
takim kuriozalnym państwem jak Rzeczpospolita. Królowi nie ufano, do czego sam
dawał powody. Posądzano go nawet o homoseksualizm, na co miały wskazywać dwa
czynniki. Pierwszym było zamiłowanie Wazy do gry w piłkę (dzisiaj z tego
względu oceniono by go wręcz przeciwnie), a drugim jego talenty, którym się
oddawał, a którym było malarstwo, rzeźba i muzyka. Lubował się również w
jubilerstwie (sam szlifował kamienie) i mechanice (konstruował zegarki). Interesował
się również alchemią, jak większość mu współczesnych monarchów, a swój
protektorat roztoczył nad jednym ze sławniejszych poszukiwaczy kamienia
filozoficznego – Michałem Sędziwojem. Niestety alchemiczne igraszki mogły
skończyć się tragicznie, nie tylko dla króla, ale również dla jego otoczenia,
gdyż doprowadziły one do wybuchu na Wawelu pożaru, w wyniku którego Zygmunt
przeniósł się wraz ze swym dworem do Warszawy. Kto wie, może gdyby nie ten
pożar stolica wciąż byłaby w mieście Kraka?
Zygmunt
nie lubił polowań, nad takie rozrywki przedkładał ognisko domowe. Otaczał się sztuką,
na której znał się znacznie lepiej niż na ludziach. Był oddanym mężem i zdaje
się, że do tego dobrym ojcem, w tym wszystkim przypominał bardziej
zdziwaczałego angielskiego arystokratę, jakich wielu wydadzą późniejsze stulecia.
O ile ich nie kochał, to z całą pewnością był niezwykle przywiązany do swoich
habsburskich małżonek, a po ich śmierci pogrążał się w głębokiej żałobie. Mimo
to krążyły plotki o romansie króla z ochmistrzynią i damą dworu jego pierwszej
żony Anny, Urszulą Meierin, która miała być nieślubną córką któregoś z Habsburgów.
Ja osobiście nie uważam tych plotek za wiarygodne, Zygmunt zdominowany przez
swe kompleksy wydaje się być w jakimś sensie dotkniętym hipolibidemią dotyczącą
związków pozamałżeńskich.
Niepochlebnie
o królu wypowiedział się Paweł Jasienica:
Kompleksy, mierne zdolności, nieprawdopodobny upór oraz ideologiczne tępogłowie – nie takich cnót potrzebowała od swego pana wielonarodowa oraz różnowiercza Rzeczpospolita. Chimery zaczęły ssać krew z jej historii. Pod nowym królem, zgodnie z jego własnymi oraz doradców poglądami państwo przestawało się liczyć z własnym dobrem.
Podobnie niekorzystnie mówił o nim jego brat stryjeczny
Gustaw II Adolf zwany Lwem Północy:
W wojsku polskim jest wielu ludzi rycerskich, ale Bóg sam zna, jak ich prowadzą. Już to nie ten dawny naród wolny i niepodległy: winą króla swego stali się igrzyskiem Rakuszanów.
Rzeczywiście miał racje ów szwedzki Waza, gdyż
Zygmunt, zakompleksiony zapewne z powodu swego pochodzenia, na każdym kroku, na
siłę chciał udowadniać i podkreślać swoją królewskość, chciał ukazywać się jako
Boży Pomazaniec w każdym calu, majestat aż bił od niego, ale odnosiło się to
niestety tylko do jego poddanych. Całą królewskość tracił, gdy w grę wchodzili
Rakuszanie, czyli nikt inny jak pochodzący z Rakus-Austrii Habsburgowie, których
majestat przypominał Zygmuntowi o rzeczywistości.
Zygmunt
zdaje się, również za Polską nie przepadał. Odstraszało go to, co odstraszyło
również Henryka Walezego: słabość władzy monarszej i elekcyjność tronu.
Podobnie, jak jego francuski poprzednik, planował nawet uciec z Polski. W 1589
r., w Rewlu (obecnie Tallin) doszło do spotkania króla z ojcem i okazało się,
że obaj mają ten sam interes: wyrwać wrażliwego młodzieńca ze straszliwego,
przerażającego kraju. Tym bardziej, że Jan Zamoyski, dzięki któremu de facto Zygmunt został ostatecznie
królem, dodał do Pactów Conventów
zapis, że Estonia ma zostać inkorporowana do Rzeczypospolitej, co przeraziło
Zygmunta, gdyż spełnienie tego warunku groziło utratą jednego z tronów. Próba
opuszczenia tronu polskiego była nie w smak zarówno panom polskim, jak i
szwedzkim. Dla Polaków wiązałoby się to nie tylko z utratą Jagiellońskiej krwi,
ale również z wojną domową, jaka zapewne wybuchłaby w obliczu kolejnej elekcji.
Dla Szwedów oznaczałoby to nieodwołalne wstąpienie na tron po Janie jego
syna-papieżnika. Do ucieczki Zygmunta nie doszło, czego Jan nigdy nie wybaczył
członkom swej królewskiej rady i do końca swego panowania zatruwał im życie, za
odebranie mu syna.
Drugą próbę opuszczenia
Polski podjął potajemnie Zygmunt kilka lat później. Chciał wyjechać do Szwecji,
by objąć tamtejszy dziedziczny tron, a koronę Jagiellonów przekazać arcyksięciu
Ernestowi Habsburgowi, jednak jego plany w 1592 r. wyszły na jaw. Król jednak
w łagodnych słowach obłaskawił szlachtę i zobowiązał się, że nie opuści Polski
bez jej zgody.
Niechęć
do Polski objawiała się również w stroju króla, o czym informuje nuncjusz papieski Claudio Rangoni:
Chodzi stale po włosku, nosząc latem suknię z czarnego aksamitu wyrabianego w kwiaty, a zimą płaszcz takiż podbity sobolami i rysiami; na szyi nosi naszyjnik drogimi kamieniami ozdobiony; kapuzy u płaszczyków jako to latem u płaszczyka z niestrzyżonego jedwabiu tudzież opaski u kapeluszów ma ozdabiane prześlicznymi a drogimi klejnotami, a na napierśnikach kozackich i spodniach są guziki złote z diamentami, rubinami i innymi kamieniami drogimi, niekiedy także i na mieczu, i nosi raz pióra czarne, raz czaple, z najpiękniejszymi klejnotami wielkiej wartości na kapeluszu.
Odmiennie niż za późniejszych Wazów, którzy
ubierali się, ze względu na habsburskie mariaże, w stroje hiszpańskie. Obraz
Zygmunta jest zgoła odmienny od jego wnuka, Zygmunta Kazimierza, który nie
chciał nosić innych strojów, jak tylko polskie.
Co mogło w królu
urzekać to jego wygląd. Tak pisał o nim Rangoni:
Jest on pięknego i proporcjonalnego ciała, przyzwoitego wzrostu, włosów jasnych, oblicza białego, ma czoło szerokie, nos podobny orlemu, oczy niebieskie i raczej wielkie jak małe, spojrzenie dosyć majestatyczne, brodę jasną z wąsami nieco przydługimi, w górę zakręconymi i odpowiednimi włosami na podbródku, policzki bowiem są ostrzyżone, a na twarzy nieco rumiany, budowy dobrej i bardzo zdrowego temperamentu i powierzchowności prawdziwie królewskiej.
Zapewne wygląd zawdzięczał bardziej swoim szwedzkim
wikińskim przodkom, niż matce w połowie
Litwince, a w połowie Włoszce.
Zygmunt wydaje się być
człowiekiem zakompleksionym, nad którym kompleksy być może niejednokrotnie
brały górę. Był również schorowany, pewnie na równie dochodziły tu do głosu
hipochondria, jak i realne schorzenia. Zygmunt, podobnie jak jego przodkowie
zarówno z Jagiellonów, jak i Wazów, cierpiał na podagrę (na co cierpiało
wówczas większość mężczyzn), do tego dochodziły częste krwotoki z nosa i
zaostrzająca się z wiekiem miażdżyca. Król, nie mógł sobie pozwolić na przeciwbólowe
kuracje, jakie stosował jego dziadek Gustaw I Waza, który leczył swoje bolączki
tarzaniem się w złocie i srebrze ze skarbca. Zygmunt mógł, co najwyżej wytarzać
się w zalegających w polskim tezaurusie pajęczynach. W kwietniu 1632 roku
wybrał się król na przejażdżkę. Pogoda była
wietrzna i deszczowa, a załamany po śmierci swojej drugiej żony Konstancji król
przeziębił się. W końcu Waza zmarł na udar mózgu 30 kwietnia 1632 roku, w
niecały rok po swojej drugiej żonie.
Bezprecedensowym
wydarzeniem w czasie panowania pierwszego Wazy, nie tylko z perspektywy
polskiej, ale i światowej, było zdobycie, zajęcie i utrzymanie Kremla, co potem
bez powodzenia chcieli powtórzyć jedni z największych przywódców w dziejach:
Napoleon Bonaparte i Adolf Hitler.
W spadku zostawił po sobie to, co najgorsze, to, co
doprowadziło w konsekwencji do upadku Rzeczypospolitej. To w jego czasach mają
swoją genezę najgorsze dla kraju wydarzenia, które z mocarstwa Jagiellonów
uczyniły zaledwie marionetkę ościennych państw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz